Strony

piątek, 14 października 2016

153# "Dziewczyna z pociągu" ("The Girl on the Train")

Światowy bestseller bardzo szybko doczekał się swojej kinowej wersji. Wielomilionowy nakład przetłumaczony na wiele języków zdobył uznanie. Wśród entuzjastów pióra Pauli Hawkins znalazł się sam Stephen King. Czy twórca MiseryLśnienia i wielu innych mrożących krew w żyłach bestsellerów doceni także filmową adaptację? Co ważniejsze, czy pójdziemy mu w sukurs?
Rachel Watson (Emily Blunt) każdego dnia podróżuje pociągiem do pracy. Zawsze siada w tym samym miejscu, by zza okna podglądać okolicznych mieszkańców. Szczególnie upatruje sobie jeden dom, w którym mieszka małżeństwo Hipwell. Kobieta popuszcza wodze fantazji, w myślach układa wizję ich szczęśliwego życia, które sama straciła. Pewnego dnia obserwowana przez nią Megan (Haley Bennett) zostaje uznana za zaginioną.
Popełniłem błąd, ponieważ zanim zdecydowałem się na seans z dziełem Tate'a Taylora, przeczytałem papierowy pierwowzór. Lektura nie okazała się fantastycznym doświadczeniem, dlatego trudno było liczyć na filmową wersję, która sprawiłaby, że cały seans siedziałbym na skraju kinowego fotela. Błyskawicznie się o tym przekonałem, ponieważ podstawowym problemem Dziewczyny z pociągu jest miałka historyjka, która w żaden sposób nie potrafi przykuć uwagi. W skrócie, pamiętnikowa relacja trzech kobiet, mających problemy w życiu - zapalnikiem w każdym przypadku jest kwestia macierzyństwa. Nie potrafią one również dogadać się ze swoimi mężczyznami, zdradzają lub/i są zdradzane. Wydaje się, że biorąc do ręki jakiekolwiek marne romansidło, znalazłoby się podobne motywy. Na domiar złego, z żadną z bohaterek nie można się bliżej zapoznać - zarówno autorka książki, jak i reżyser filmu swoją uwagę kierują głównie w stronę kryminalnego aspektu owej opowiastki. Wprawdzie najwięcej miejsca poświęcają Rachel, jednak miast skupić się na jej problemach, charakteryzują ją jako zazdrosną pijaczkę, która z urwanego filmu próbuje poskładać konkretny plan wydarzeń. W tym "procentowym" widzie najbardziej można współczuć Emily Blunt. Wspina się ona na wyżyny swych aktorskich umiejętności. Próbuje rozbudować postać, doskonale wyczuwa jej problemy. Nie musi nic mówić, wystarczy spojrzeć w jej mętne oczy, by zrozumieć, że przeczytały one niejedną etykietę na flaszce. Dlaczego nikt nie zadał sobie trudu, by pochylić się nad pytaniem o te alkoholowe motywacje?  
Dwie pozostałe bohaterki - Anna i Megan - sprowadzone zostały do roli bodźców seksualnych, gotowych na zaspokojenie swoich umęczonych życiem mężczyzn. Tate Tylor nie stroni od scen wypełnionych subtelną erotyką. Zaprasza swoich bohaterów do łazienki na namiętną, pełną podnieceń kąpiel; do sypialni, gdzie mogą wygniatać pościel; czy na kuchenny blat, by posiłki im lepiej smakowały. Reżyser tym samym jasno daje do zrozumienia, że coś nie gra. Ewidentnie szuka innych rozwiązań, które, choć na chwilę miałyby zainteresować znużonego widza. Kryminalna zagadka zaczyna się sypać, poziom emocji siada. Chyba zabrakło komuś pomysłu na budowę tej opowieści? Nie trudno przecież zauważyć, że Paula Hawkins garściami czerpała od Gillian Flynn. Trudno uciec od porównań, jakoby Dziewczyna z pociągu przypominała Zaginioną dziewczynę? O ile sama historia zaginięcia rzeczywiście wygląda podobnie, o tyle cała reszta to zupełnie inna bajka. W bestsellerze zekranizowanym przez Davida Finchera napięcie rosło z każdą sceną. Nawet gdy puzzle ułożone zostały w jeden obrazek. Tutaj, choć na rozwiązanie wątku zaginięcia pani Hipwell czekamy do ostatnich scen, to festiwal inspiracji trwa w najlepsze. Fabuła i emocje z nią związane ekspresowo wyhamowują - jakby ktoś zaciągnął hamulec bezpieczeństwa. Co gorsza, pociąg dalej ruszyć nie chce. Scenariusz kuleje, więc nawet najśmielsze próby wytworzenia aury tajemniczości za pomocą szaro-burych, surowych kadrów, spełzają na niczym. Nie pomaga nawet muzyka uznanego kompozytora Danny'ego Elfmana. On także zaczyna popadać w schematy. Soundtrack mający budować klimat ulatuje z głowy jeszcze szybciej niż opowiadana historia. 
Stephen King chyba się starzeje. Dziewczyna z pociągu to przeciętna produkcja, którą trudno jednoznacznie sklasyfikować. Ani to kryminał, ani thriller. Skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że to romansidło z zacięciem sensacyjnym. Ekranizacja nieco lepszego Harlequina, z którym można zapoznać się w nudny jesienny wieczór. Pociąg się nie wykoleił, dochodzenie odszkodowania nie wchodzi w rachubę. Szkoda tylko talentu Emily Blunt na takie bezpłciowe opowiastki.


1 komentarz:

  1. The moment you've been waiting for, The Girl On The Train Audiobook is officially available on AudioBooksNow.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze wulgarne będą usuwane. Nie toleruję chamstwa.