Strony

sobota, 1 kwietnia 2017

Sfera myśli: A miało być tak pięknie...

Dzisiejszy wpis nie będzie dotyczył kina, filmów i recenzji sensu, niemniej traktuje na poważny temat, bezpośrednio dotykający mojej osoby. Nie jestem zwolennikiem prywaty, niemniej są takie chwile w życiu... Kilka miesięcy temu na jednym z forów zamieściłem linki do swoich recenzji, które od wielu lat publikuję na stronach własnych blogów. Ten wydawałoby się niewinny proceder, zapoczątkował nie mały festiwal kłopotów.

Po kilku godzinach od zamieszczenia linków na wspomnianym forum zostało zablokowane moje konto, na dodatek na adres e-mail otrzymałem wiadomość od admina, w której ten w nieparlamentarnych słowach uświadomił mi, że nie życzy sobie, aby na forum, które ten moderuje, ukazywał się SPAM. Zostałem m.in. nazwany "trollem internetowym", acz to było jedno z delikatniejszych określeń, którymi nadawca się posłużył. Absolutnie nie mogłem tego pojąć, tym bardziej że zapoznałem się z regulaminem i wyraźnie zaznaczono tam, że można zamieszczać linki do swoich stron internetowych, jeżeli te będą zamykać się w temacie kina i jego pochodnych. Ban i mowa nienawiści była jednak dopiero wierzchołkiem góry lodowej. O ile pogodziłem się ze stratą jednego z kanałów promocyjnych, nie mogłem przejść obojętnie obok oszczerstw publikowanych pod moim adresem. Gdyby ograniczały się wyłącznie do korespondencji e-mail, nie byłoby tematu - "papier" wszystko przyjmie, poza tym na zjawisko hejtu staram się uodporniać. Niestety, admin "poszedł" krok dalej i na stronie forum, a także w mediach społecznościowych stworzył antyreklamę dla moich blogów. Tego nie mogłem zaakceptować, więc - teoretycznie błaha - sprawa ostatecznie wylądowała na wokandzie. Niestety, skierowanie jej do sądu nie było najlepszym pomysłem. Przekonałem się, że powiedzenie "kto mieczem wojuje, od miecza ginie" nie jest tylko pustosłowiem. Sytuacja nabrała rozgłosu i - co gorsza - wymiar sprawiedliwości nie przyznał mi racji, wręcz przeciwnie. Zresztą sami przeczytajcie...

Uprawomocnił się wyrok zgodnie z którym 26-letni Mariusz J. został uznany za trolla internetowego. Jest to pierwszy taki przypadek w Polsce. Mężczyzna wytoczył proces jednemu z użytkowników for internetowych za publiczne znieważenie go poprzez nazwanie trollem internetowym. Sprawa jednak potoczyła się nie po jego myśli. Sąd uznał, że aktywność internetowa powoda przedstawiona przez oskarżonego faktycznie może pozwalać na użycie wobec niego takiego określenia. 
Apelacja nie została wniesiona w terminie. Tym samym 26-letni mężczyzna stał się pierwszą osobą w kraju prawomocnie uznaną za trolla internetowego, a definicja trollingu na stałe wpisała się w polskie orzecznictwo i z pewnością znajdzie zastosowanie jeszcze nie raz.
Trollowanie polega na zamierzonym wpływaniu na innych użytkowników w celu ich ośmieszenia lub obrażenia poprzez wysyłanie napastliwych, kontrowersyjnych, często nieprawdziwych przekazów. Podstawą tego działania jest upublicznianie tego typu wiadomości jako przynęty, która doprowadzić mogłaby do wywołania dyskusji czy po prostu kłótni.



Nie ukrywam, że będę dochodził swoich praw w innych instytucjach. Absurdalna decyzja sądu nie może zniszczyć działań, którym od lat poświęcam swój cenny czas. Za namową prawnika stworzyliśmy petycję, pod którą możecie się podpisywać. Będę wdzięczny za każdy z Waszych głosów. 

Link do niej znajduje się TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze wulgarne będą usuwane. Nie toleruję chamstwa.